Hej, hej!
Muszę się koniecznie zaopatrzyć w dobry aparat, trochę nazbieram, może resztę rodzice dołożą na Święta.
Mały żółwik, który próbował w dzień dostać się do morza. Wolontariuszki z powrotem zakopały go w mokrym piasku, by dać maluchowi szansę na wejście do wody w odpowiednim czasie - czyli w nocy.
Po raz kolejny jadę w to samo miejsce. Grecja. Straszliwy upał, cykady i wszechobecny szum fal. Ileż można ciągle i w kółko wyjeżdżać właśnie tam? Czy nie lepiej wybrać się w góry, albo zostać w domowym zaciszu, by spokojnie wypocząć lub bardziej aktywnie wybrać sposób spędzania wolnego czasu? Mam przecież swoją rakietę tenisową, rower, konie oraz własne nogi, które zaniosą mnie wszędzie, gdzie dusza zapragnie.
Jednak za każdym razem, gdy wracam na małą grecką wyspę, odnajduję taką część samej siebie, która tkwiła tutaj przez ten cały rok i czekała na moje przybycie. Widzę siebie w tych chropowatych skałach, suchych krzewach, charakterystycznym i niepowtarzalnym zapachu powietrza. Zostałam ukryta w każdym małym białym domku, drzewie oliwnym, kocie wylegującym się na słońcu. A już najbardziej i przede wszystkim w wiecznym morzu, najbardziej nieprzewidywalnym i pięknym.
Morze wzbudza we mnie szacunek i respekt. Widzę różnorodność jego mieszkańców, obserwuję cykl ich życia, niezmienny od setek lat. Wciąż mnie to fascynuje i zadziwia. Za każdym razem wypatruję większych stworzeń - co by było, gdyby do brzegu przypłynął delfin, żółw morski, może rekin? Jak bym się zachowała?
Wąskie uliczki, sklepy z pamiątkami, małe restauracje i uśmiechnięci ludzie - to wszystko jest tak znajome i bliskie. Najlepiej jednak czuję się wśród drzew oliwnych, na szczytach płaskich wzgórz. Mogę patrzeć na morze i myśleć bez końca o tym co ważne i nie istotne, marzyć w nieskończoność...
Tutaj każda mała chwila jest prywatną wiecznością, która zostaje w pamięci do końca. Najbardziej zapamiętam spokojny stęp na siwej klaczy wzdłuż brzegu morza i galop wśród wysokich traw i cykad.
**********
Udało mi się spełnić jedno z małych marzeń - jeździłam po raz drugi w życiu konno po plaży, pierwszy raz w Grecji. Dosiadałam pięknej, siwej Duchess, która miała niezwykle płynne ruchy. Pod koniec udało mi się zagalopować, ale to już na innym koniu i w innym miejscu - małej łączce z charakterystycznymi greckimi krzewami i trawami.
Serdecznie polecam wszystkim wyspę Zakhyntos, a jeśli szukacie możliwości jazdy konnej - Laganas Horse Riding Centre jest zdecydowanie najlepsze. Przemili ludzie z pasją i szczęśliwe konie.
Następny post będzie wyjątkowy - pojawi się długo wyczekiwana ARka, portret mojej ukochanej końskiej nauczycielki i przewodniczki.
Pozdrawiam serdecznie!
Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rok szkolny się zacznie... Będzie mniej czasu na wszystko :/
Gratulacje AR :D
Pozdrawiam,
Ann
Dziękuję bardzo :)
UsuńTaak, liceum i zdecydowany brak czasu na cokolwiek :/
Pozdrawiam!
O niee, szkoła - znowu brak czasu na bloga :c
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, twoje posty czyta się bardzo przyjemnie i płynnie :)
Zdjęcia przepiękne, Zazdroszczę wspaniałych modeli a zwłaszcza ARki i arabka :D
Pozdrawiam !
Roxy
Dzięki za miłe słowa. Staram się pisać w miarę przejrzyście i poprawnie, ale znając siebie - często nagmatwam tu i tam.
UsuńPozdrawiam!
Fantastyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńO nie... SZKOŁA!!! Nie chcę na razie jeszcze o tym słyszeć.
Grecja jest pięknym miejscem, sama tam byłam ale to jakieś parę lat temu więc zbyt dużo nie pamiętam :/
Pozdrawiam :)
Piękne zdjęcia! Zgadzam się z tobą że plaże w Grecji są naprawdę pięknę.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Gratuluję ARek i łączę się w bólu :( ale mamy jeszcze kilka dni! Miłej niedzieli :)
OdpowiedzUsuń