Są w życiu takie chwile, o których nie sposób zapomnieć.
I chyba dla każdego te chwile są zupełnie inne, niosą różne wartości, a łączy je jedno - pozostają na stałe zapisane w pamięci.
Wiele z moich chwil łączy się z tematem modelarsko-końskim.
Na pewno moment, w którym dostałam pierwszą figurkę w pierwszej klasie szkoły podstawowej - źrebaka percheron Schleich. Pamiętam dokładnie, jak otwierałam torebkę z prezentem i z radością patrzyłam na konika wewnątrz.
Później babcia zawsze kupowała mi i mojej siostrze przy okazji spotkań figurki Schleich. Za pierwszym razem dostałyśmy klaczki szetlandzkie, z biegiem czasu kolekcja rosła. Ganiałyśmy jako dzieciaki ze zwierzętami po trawie, chowałyśmy je w różne dziwne miejsca, żeby potem bawić się w szukanie.
Niby tak niedawno, a czuję jakby mnie od tego dzieliły lata świetlne.
Potem odkrycie innych firm - przede wszystkim Breyerów. Miłość od pierwszego wejrzenia do Sato, potem on w prezencie na imieniny i bezgraniczna radość i podziw dla wykonania figurki.
Nadal srokacz jest ze mną i zajmuje honorowe miejsce na półce i w kolekcji.
Breyery dochodziły coraz nowsze, półki się zapełniały. Ciągle jako dzieciaki bawiłyśmy się figurkami, ale już ostrożniej i delikatniej, z szacunkiem do modeli.
Zagłębianie się w temat modelarstwa, pierwszy CM od DPS - niezapomniany i wiecznie podziwiany Szamal.
Mniej więcej w I klasie liceum... BACH! Jeździectwo. Pierwsze zajęcia w stajni, zapoznanie się z końmi, czyszczenie, ubieranie... Wymagająca nauczycielka...
...i to uczucie, jak mało wiem, choć interesuję się tym od kilku lat...
Nauka szła do przodu - samodzielny step, potem dłuższy czas ćwiczenia w kłusie, galop (miałam problemy z rozluźnieniem w związku z czym czasem nawet śpiewałam, żeby nie napinać mięśni i "podążać za koniem"; współczuję Julce, która musiała tego słuchać :')), skoki przez rozmaite przeszkody, bardziej zaawansowane elementy - chody boczne, kontrgalop, lotne zmiany nogi, kłus wyciągnięty, cofanie... Naprawdę nie potrafię opisać wszystkiego w jednym miejscu, mam wrażenie, że zbyt dużo się wydarzyło i mimo chęci nie mogę o wszystkim sobie przypomnieć.
Dalej - bardziej złożone posty na tym blogu, opisy modeli, dołączenie do grona modelarskiego... Zaczęłam dorastać jako kolekcjoner.
Dzisiaj zupełnie inaczej patrzę na temat modeli i jeździectwa, widzę znacznie więcej. Zaczęłam stawiać na jakość kupowanych modeli, pojawiają się u mnie modele Artist Resin.
Pamiętam doskonale pierwszego z nich - AR Tenor (Snégir Horse and Bird).
Dzisiaj mogę się pochwalić taką kolekcją modeli żywicznych:
Jeden maluch jest obecnie poza domem i cierpliwie czekam na kolorki ;)
Dorosłam również jako jeździec, potrafię samodzielnie pojechać w teren na koniu, którego znam, czy przeprowadzić lekki trening.
Przede wszystkim poznałam sztukę jazdy naturalnej, która uczy znacznie więcej niż jeździectwo klasyczne według mnie. Nawiązywanie więzi z koniem poprzez zabawę, praca nad samym sobą. Efekty spektakularne. Raz jeszcze polecę bloga "naturalnego" :
KLIK
Jeszcze jedna sprawa - malowanie modeli.
Kilka miesięcy temu zaczęłam swoją przygodę z customami. Nieco przerażona, ale pełna chęci, zabrałam się do pracy. Pierwsze prace były zdecydowanie słabiutkie, na szczęście jednak wśród modelarzy są dobre ludziska, które zamiast krytykować budują i radzą młodzikowi. To bardzo motywujące.
Po kilku miesiącach ćwiczeń, błędów i małych sukcesów jestem w stanie pomalować modele na takim poziomie :
Idealnie nie jest, praca mnie czeka i to całkiem spora, jednak spokojnie mogę się już brać za zamówienie. Sporo wyzwań przede mną, mam nadzieję, że podałam im :)
(obecnie niestety nie przyjmuję zamówień przez jakiś czas, tylu ludzi mam na liście, że niestety limit miejsc się wyczerpał do grudnia).
Dzięki serdeczne wszystkim, którzy mnie czytają i zaglądają tutaj czasem. Do urodzin bloga jeszcze dalekooo, ale na pewno będzie w międzyczasie konkurs, może świąteczny?
Podobał Wam się taki post? Czy za dużo o mnie?
Jakie są wasze niezapomniane chwile związane z modelami???
Pisajcie niżej :)
PS. Paczajcie ludziska na moje czarne jak smoła pantery. Najnowsza w skali 1:9!! Tylko skrzydła doczepić i oczyska pomalować :)))
Nowy aparat już prawie w drodze :>
Pozdrawiam cieplutko!
M.