Hej wszystkim!
Przepraszam za długą nieobecność. Mam teraz sporo nauki w szkole plus dodatkowe zajęcia. Dzisiaj chcę Wam krótko przedstawić moje stadko Breyerów. Zdjęć trochę będzie ale tylko po jednym na konia.
A więc po kolei.
O firmie Breyer dowiedziałam sie przypadkiem na blogu o modelach koni. Jeszcze 1,5 roku temu nie miałam pojęcia, że istnieje taka firma i żyłam samymi Schleich. Na szczęście to się zmieniło.. :)
Szczęśliwie się złożyło, że trafiłam wtedy na stronę polskiego dystrybutora ( z tym szczęściem to różnie, mój portfel leży i kwiczy ) I wtedy wpadłam po uszy. Przeglądając zdjęcia koni coraz bardziej zakochiwałam się w tej firmie. Jaden z nich już od samego początku łapał mnie za serce.
A jest to mój pierwszy Trad..
Pam Pa Ram - Breyer Traditional Sato - nr 1470 wyrzeżbiony przez Susan Carlton Stifton na moldzie Cigar.
Sato to mój pierwszy Breyer, dostałam go na imieniny 1,5 roku temu. Kiedy tylko zobaczyłam go w sklepie, usłyszałam wołanie - ja jestem dla ciebie stworzony, to mnie kup! Łobuz tak mnie oczarował swoją pozą, typem i maścią, że potem śnił mi się po nocach. Nie miałam więc wyboru i dziś stoi u mnie na półce i patrzy się na mnie jak gdyby nigdy nic tymi swoimi cudnymi oczami :)
Drugi Breyer trafił do mnie zupełnie nieoczekiwanie. Nie nastawiałam się wcale na kupno tego modelu, trafił do mnie, ponieważ mama zrobiła mi niespodziankę. A jest nim - Sapphire nr 9107
na moldzie Gem Twist wyrzeźbiona przez Kathleen Moody.
Kiedy dowiedziałam się, że moim kolejnym modelem będzie Sapphire niezbyt się ucieszyłam. Mold średnio mi się podobał do tego malowanie wydawało się nudne. Jednak po odpakowaniu Sapphiry uśmiech wszedł mi na usta. Klaczka jest piękna, ma wspaniałą pozę, fajne koreczki, a jej malowanie na żywo jest świetne. Nawet chopowatość konika zupełnie mi nie przeszkadza ;)
Moim pierwszym Breyerem kupiony za własną forsę jest niezwykły Pan - Padre nr 1433 na moldzie Spirit autorstwa Kitty Cantrell!
Mold i malowanie tak mi się spodobały, że dostałam fioła na ich punkcie. Padre ma piękną rozwianą grzywę i ogon, troszkę fantazyjny łepek, a do tego czarną pręgę na grzbiecie. Cud, miód i orzeszki :)
Teraz moja druga klacz, prezent urodzinowy - Black Caviar nr 715005 na moldzie Ruffian Susan Carlton Stifton.
Mimo niefajnego zdjęcia katalogowego koń bardzo mi się spodobał. Na żywo bardzo ciemno gniada maść prezentuje się wspaniale, do tego galop Black Caviar i śliczny pyszczek zwala z nóg. Model ma dużą podstawką, która mi jednak przy tak wspaniałym koniu w ogóle nie przeszkadza.
Następny Breyer to prawdziwy przystojniak - gwiazdkowy prezent Ravel nr 1475, na moldzie Idocus autorstwa Susan Carlton Stifton.
Ravela miałam kupić od razu po Sato, jednak mama pokrzyżowała moje plany, a potem jakoś miałam chrapkę na inne modele. Lepiej późno niż wcale ;) Gniady ogier jest świetny, zachwyca swoją dumą i bardzo dobrymi proporcjami. Jedyną wadą modelu jest to że ma trochę krzywe nogi i kiedy go dotknę to się chybocze. Ale nie jest to bardzo widoczne.
Kolejny koń to moja duma i chluba, perełka w kolekcji - Pan prosto z Ameryki. Przedstawiam Wam niesamowitego Gofferta nr 702 Kathleen Moody!!!
Mimo wad ABSOLUTNIE KOCHAM TEGO KONIA ( może dlatego,że jestem po uszy zakochana w fryzach :)) Kiedy znalazłam przez przypadek jego zdjęcie śnił mi się po nocach i przysięgłam sobie, że kiedyś go dorwę. W końcu nie wytrzymałam i kupiłam model w b. dobrym stanie na Ebayu, za ponad 200 zł z przesyłką (niestety tyle kosztują wycofane modele) Jak go odpakowałam to aż piszczałam z radości. Kary fryz, w pięknym kłusie z superowymi szczotami, do tego z rozwianą grzywą i ogonem - to jest to!!! Gofferek nie jest tak matowy jak inne konie, jest gładszy jakby zrobiony troszkę z czego innego lub to kwestia farby. W każdym razie BOOOSKI ogier!!
Teraz mój pierwszy Westernowiec - Topsails Rien Maker nr 1492 na moldzie Smart Chic Olena Susan Carlton Stifton.
Braciszek Cześka oczarował mnie i mimo, że brak mu rybiego oczka to muszę przyznać, że zacny z niego kuń. Maść świetnie mu pasuje, od razu kojarzy mi się z końmi z Dzikiego Zachodu. Nie będę się o nim rozpisywać i tak tego moldu jest dużo na blogach, w dodatku chyba niewiele słów opisze piękno takiego skubańca.
I ostatni (na razie) Trad - malutki ale śliczniutki Brookside Pink Magnum nr 1482 na moldzie Bouncer Kathleen Moody.
Czerwony deresz? Ta maść nie należy do moich ulubionych ale na tym moldzie podbiła me serce. Mimo małego rozmiaru Magnumek prezentuje się wspaniale na żywo i w niczym nie ustępuje moim pozostałym Breyerom. No bo jak tu się oprzeć takiemu pysiowi :)?
Po krótce opisałam więc moją kolekcję Traditionali, mam nadzieję, że podobają się Wam ;) Za jakiś czas opiszę każdy model bardziej szczegółowo. Na koniec dodam, że dwa kolejne Trady są w drodze i oba są BOOSKIE (jeden z nich to nowość 2014!!!)
PS. Następny post będzie o Schleich ;)
Do zobaczenia i pozdrawiam!
M.