Dzisiaj był dla mnie dzień szczególny - moja pierwsza lekcja jazdy konnej! Z powodu opóźnienia miałam więcej czasu przed lekcją i wyczyściłam porządnie klacz mojej instruktorki. Potem jeździłam na Czarfie - szlachetna półkrew, wałach, 21 lat, ciemnogniady z białą gwiazdką. Początek na lonży, kilka ćwiczeń koordynacyjnych potem anglezowanie i pod koniec jechałam luzem i uczyłam się skręcać. Ogólnie było niesamowicie! Właśnie tego mi było trzeba - kontaktu z żywymi końmi! Ja już chcę znowu siedzieć w siodle. Ale do tego trzeba niestety grzecznie przez tydzień czekać :/
Na razie!
M.
Kantar całkiem okej. Gratuluję pierwszej jazdy *wzdycha tęsknie, ostatnio w siodle siedziała w sierpniu... przynajmniej kontakt bez jazdy mam kiedy chcę* :)
OdpowiedzUsuńŚliczny kantar! U mnie n/n
OdpowiedzUsuńschleichikuliny.blogspot.com
Piękny kantar :D .
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj kupiłam potrzebne rzeczy w pasmanterii ;) . Niedługo może pojawi się kantar zrobiony prze ze mnie .
Pozdrawiam i zapraszam na n/n
figurkischleich.blogspot.com
Zacny kantarek! Ja mam troszeczkę inną technologię - nie szyję, a kleję i robię inne zapięcie.
OdpowiedzUsuńU nas n/n
I'm a fan of your blog. I envy that you have Goffert. Have a passion for this happiness. Suzan.
OdpowiedzUsuńJak na pierwszy raz kantar jest całkiem całkiem :)
OdpowiedzUsuńJa po pierwszej jeździe przez tydzień nie mogłam się ruszać, tak mnie wszystko bolało. Jak u Ciebie?
U mnie nieco lepiej, codziennie biegam albo gram w siatkę, więc może jestem przyzwyczajona. Ale rzeczywiście nie jest to przyjemne uczucie :/
UsuńCapricorn, najlepszym lekarstwem jest ponowna jazda ;) ja w wakacje miałam kilka pod rząd, to po 3 z rzędu minęły wszelki dolegliwości, po 4 było normalnie, bez żadnych skutków ubocznych ;)
Usuń