Strony

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Oczyma magicznych stworzeń

Teraz na blogach strasznie dużo opowiadań, więc i ja postanowiłam spróbować swoich sił. Przyda mi się to, bo powinnam sporo pisać, aby ćwiczyć swój język. Kiedyś byłam w tym lepsza, zobaczymy co mi wyjdzie teraz.
Po długim i intensywnym wysilaniu moich szarych komórek udało mi się stworzyć tytuł oraz zarys fabuły serii - "Oczyma magicznych stworzeń". Będzie ona opowiadała o świecie fantasy, z różnych punktów widzenia. Narracja oczywiście pierwszoosobowa, każdy rozdział stworzy inne zwierzę. Zaczniemy może od czegoś, co wytworzyło się prosto z mojej głowy, tej istoty nie spotkacie nigdzie indziej...

Zapraszam do czytania :)

Rozdział I

"Czarne skrzydła"

  Noc doskonale skrywa wszystkie niedoskonałości. Zanurzam się w niej cały, od czubka uszu aż po poduszki łap. Niewidoczny, przemykam cicho wśród drzew. Stawiam kroki ostrożnie, uważając, by przypadkiem nie nadepnąć na gałąź, czy liść. Zdaje się, że w pobliżu nie ma żywej duszy. Idealny obrót sprawy. Jeszcze pół godziny temu roiło się tutaj od rozmaitych stworzeń, a teraz? Ciemna noc, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki zagnała zwierzęta do kryjówek i schowała słońce za horyzontem. Na wszelki wypadek lustruję uważnie wszystko dookoła, doskonale wiem, że przez lata praktyki nie umknie mi najmniejszy szczegół. Stwierdzam jednak z zadowoleniem, że jestem całkiem sam pośród leśnej głuszy.
  Wychodzę spośród drzew na małą polanę, oświetloną bladą poświatą księżyca. Jego delikatny blask ukazuje moją dotychczas skrytą postać. Jak mogę opisać swój wygląd? Nie przypominam żadnych stworzeń żyjących w tej dziwnej krainie, może dlatego, że pochodzę z bardzo daleka. W sumie nie bardzo wiem co mogę dokładnie o sobie powiedzieć. Nadano mi imię Firen. Mam czarne, miękkie futro, które doskonale chroni przed mrozem i uwalnia ciepło podczas upałów. Świetnie maskuje mnie w cieniu drzew i pośród ciemności, niezbyt dobrze sprawdza się zimą. Moje łapy są przystosowane do wspinaczki po drzewach i biegów zarówno szybkich jak i na długich dystansach. Są wyposażone w pazury, które mogę chować i poduszeczki, dzięki którym stąpam bezszelestnie. Giętki ogon pozwala mi utrzymać równowagę podczas skoków. Wyrobiłem sobie przez lata ćwiczeń umięśnioną sylwetkę, mam też doskonałe wyczucie równowagi. Ostre zęby zawsze lśnią czystą bielą i potrafią przebić stal z łatwością. Dwoje uszu obraca się w różne strony, są zawsze czujne i odbierają najsłabsze dźwięki. Oczy są w różnych kolorach - jedno zielone, drugie niebieskie. Zbyt wiele już widziały, wyczuliły się za bardzo. Tak bardzo, że potrafię bezbłędnie ocenić tor lotu pocisku o średnicy dwóch milimetrów...
  Jest coś jeszcze o czym nie wspomniałem. Tak właściwie to jest najważniejsze z całego mmojego arsenału. Rozkładam powoli najbardziej zabójczą broń. Wpatruję się uważnie w każde pióro, każdy fragment,  każde zagłębienie. Delikatnie nimi poruszam, czuję każdą wibrację powietrza i mam świadomość,  że w razie niebezpieczeństwa w ciągu ułamka sekundy wzbiję się w powietrze, wprost wystrzelę w górę. To one stanowią najważniejszą część mojego jestestwa, bez nich nie byłbym tym, kim jestem. Bez moich skrzydeł nie mógłbym być Skrzydlatą Panterą.
  Są bardzo lekkie i jednocześnie wytrzymałe. Potrafią wyginać się we wszystkich kierunkach i mają ogromną siłę. Kiedy latam zapewniają mi zabójczą szybkość,  dokładność i precyzyję. A latam naprawdę szybko, nawet smoki mi nie dorównują. Skrzydła to mój największy atut i moja najlepsza broń. One czynią mnie wybornym wojownikiem i zabójcą.
  Jestem okryty ciemną peleryną, która pomaga mi być kameleonem, kiedy jest taka potrzeba. Po prostu wtapiam się w tło. Na grzbiecie przytroczony jest łuk i kołczan ze strzałami, broń, którą doskonale opanowałem. Przy pasie wisi krótki miecz, idealny do zadawania szybkiej śmierci, gdy nie chcę brudzić sobie zębów.
  Rasa, z której się wywodzę jest bardzo rzadka i mało kto ją zna. Dawniej było nas wielu, stanowiliśmy silną grupę i zamieszkiwaliśmy kilka różnych krain. Teraz tylko kilkunastu wciąż żyje i są w ciągłym niebezpieczeństwie. Nie mam zamiaru rozprawiać na temat zagłady mojego gatunku, nie w tej chwili.
  Przeszłość,  którą za sobą zostawiłem nie malowała się w jasnych barwach. Cała rodzina została wybita, straciłem ukochaną i przyczyniłem się do... Nie, dość, więcej wspomnień nie zniosę!
  Blizna przecinająca skórę obok lewego oka przypomina mi o licznych walkach, wojennych misjach i treningach, po których chciało się wyć z bólu. Pamiętam każdą ranę, złamanie, wrzask, każde cierpienie. Niezrażony parłem dalej do przodu, mój wrodzony upór kazał mi iść dalej. Może niepotrzebnie,  skoro wszystko poszło na marne?
  Ucisk na piersi przypomina o czymś jeszcze. Wyjmuję spod peleryny srebrny naszyjnik z krzyżem. Sonny... Mój partner w walce, przywódca i najlepszy przyjaciel. Jest jedną osobą, której zaufałem po śmierci Snowflake. Jedyną osobą, którą od tamtej pory naprawdę pokochałem. Coś mokrego spływa mi po policzku. Ze zdziwieniem stwierdzam, że to łza. Pierwsza w moim życiu.
  Bez wahania rozpościeram skrzydła. Dość już bezczynności.  Zabiorą mnie do niego bardzo szybko. Moje czarne skrzydła. Tylko im mogę teraz ufać.
  Wzbijam się cicho w powietrze i szybko odlatuję w noc. Polana znowu jest pusta. Została tylko moja łza, zmieniona w czarny kamień...


Dzięki wszystkim wytrwałym. Nie szczędźcie komentarzy :)

Do napisania! 







M.

8 komentarzy:

  1. *.* oczarowało mnie :) jest suuuuuuuuper ^.^ czekam na następne !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *.* Piękne opowiadanie :)
    Zapraszam do mnie: http://psiakischleich.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę fajne :) Dobrze się czyta, język rozwinięty, błędów nie widzę, co się chwali ;). Co prawda takie upmocne uczłowieczenie zwierzęcia to niekoniecznie mój typ fantastyki, ale tam, o gustach się nie rozmawia :P. Będę zaglądać ;).
    Tyle tych opowiadań teraz, zobaczymy kto wytrzyma najdłużej :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Też planuję opowiadanie, widać, że teraz każdy próbuje w tym swoich sił :) Uwielbiam taki typ fantastyki, widzę, że mamy podobne gusta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Baaaardzo ładny rozdział! Ach... jak czytałam o tym, że stracił rodzinę, to przypomniał mi się mój rozdział gdzie Pegaz opowiadał jak zabito jego ukochaną- Nirvanę :'(. Miło się czyta. Będę zaglądać. Zapraszam do mnie, też nowy rozdział :D. (Czy tylko ja mam wrażenie, że od kiedy dałam 1 rozdział mojej powieści, to wszyscy zaczęli pisać? :D)

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę czytać z wielką ochotą kolejne rozdział :) . Bardzo fajna fabuła :D
    Pozdrawiam i zapraszam na n/n
    figurkischleich.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń